Wiki^^
Dzisiaj rano jak wstałam to mama mi powiedziała, że tato zawiezie mnie do szkoły trochę później niż zwykle bo razem z mamą mieli zamiar pojechać do kościoła na 8:00. Na pierwszej lekcji była godz. wychowawcza, ale naszej wychowawczyni nie będzie do końca tygodnia więc mieliśmy zastępstwo. Graliśmy w taką grę, że na kartce wszyscy piszą : POSZUKUJE OSOBY KTÓRA...i opisuję osobę której poszukuje i kartkę wręcza się tej osobie, która była opisana ;dd Hahaha...dostałam 3 kartki, a Kacper dostała prawie od całej klasy. Było śmiesznie jak musiał chodzić od swojej ławki do biurka pani. Później był w/f i graliśmy w siatkę. Dzisiaj fajnie mi się grało. Parę innych dziewczyn uważa, że w tym zespole co ja dzisiaj byłam to ja się bardziej staram grać. No ale sorry, jak one mi nawet nie ustalają kto jakie piłki odbiera, tylko mówią, żeby odbijać te co do cb lecą. No fajnie tylko, że jak piłka leci między jedną, a drugą dziewczynę to skąd ktoś mam wiedzieć kto ją odbiję. A w tym zespole co dzisiaj grałam wszyscy wiedzieli jakie piłki maja odbijać i dlatego mi wszystko wychodziło lepiej niż wczoraj. Na przerwie przed angielskim skapnęłam się, że nie mam telefonu. Zaczęłam go szukać, ale zaraz zadzwonił dzwonek i musiałam iść na lekcją. Na szczęście pani pozwoliłam mi poszukać komórki. okazało się, że kiedy siedziałam na ławce i wiązałam buta telefon mi wypadł i leżał pod ławką. Na szczęście nikt go nie zabrał. ;d Na matmie też mieliśmy zastępstwo, ale lekcja szybko minęła. Wgl. jak usiadłam z Natalką to lekcja zaczęła szybciej mijać. Na technice zaczęło mi odwalać. Ja z Hanią i Anią zaczęłyśmy wymyślać sobie jakieś głupie przezwiska i ze wszystkiego się śmiałyśmy. Normalnie myślałam, że się zsikam. ;pp Później polazłyśmy do sklepu, ale jakoś nie było niczego fajnego. Tylko Hanka kupiła sobie jakieś kolczyki. No poszłyśmy na przystanek żeby odprowadzić Hanię a ja z Pysią poszłyśmy do Biedrony. Kupiłam sobie chipsy i soczek. Na 18:00 poszłam do kościoła. Jak wracałam to cały czas z moim bratem biegaliśmy, bo się kłóciliśmy kto pierwszy wejdzie do domu. Po drodze znowu poszłam z nim do biedronki. Kupiłam sobie żelki i dwa soczki bo jakoś mi posmakowały. Ja stoję przy półce z żelkami a tu Hania od tyłu mnie nachodzi. To było śmieszne bo się jej wystraszyłam. Później oczywiście ja z bratem znowu biegniemy. No wiadomo ja jestem starsza to ja szybciej biegam. Ale jak biegłam po takiej ulicy i było zamarznięte błoto i co razy były to jakieś dołki, to znowu pagórki. A ja biegnę odwracam się do tyłu zobaczyć jak daleko jest mój brat a tu nagle gleba. Potem tak się z tego śmiała. Ale mój brat oczywiście to wykorzystał i był pierwszy w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz